
środa, 5 października 2011
spółdzielczość coraz bardziej trendy

niedziela, 25 września 2011
polska złota wrzesień
Tymczasem zamieszczamy kilka zdjęć z gry miejskiej Franza Fiszera. W Domu Pod Orłami, gdzie mieści się Muzeum Spółdzielczości, zorganizowaliśmy przystanek o WSMie. Czasu było mało, więc i zadanie było nieskomplikowane (co nie znaczy, że proste;): grupa dzieliła się na architektów i budowniczych. Architekci mieli do dyspozycji mapę WSM. Budowniczowie - białe klocki w kształcie budynków. Zadaniem graczy było ułożenie budynków w kształt WSMowskiego trójkąta, przy czym architekci nie mogli dotykać klocków, a budowniczowie zerkać na mapę. Nagrodą za wykonanie zadania była naklejka ze zdjęciem z mieszkania pokazowego, które mieściło się przed wojną na I Kolonii.



sobota, 10 września 2011
Współ.dzielnia na grze miejskiej - zapraszamy!

"Przyjechała pusta dorożka - i wysiadł z niej.."
No właśnie, kto? Jeśli znacie dokończenie tej międzywojennej anegdoty, wciąż możecie wziąć udział w grze miejskiej Franza Fiszera, która odędzie się dziś, w sobotę, o godz. 13.00.
Więcej na http://www.franzfiszer.blogspot.com/
niedziela, 21 sierpnia 2011
Lato się kończy a Współ.dzielnia wzrasta
Kilkadziesiąt lat później dziewczyna otwiera drzwi, idzie do maleńkiego ogródka, który pielęgnuje pod swoimi oknami i ścina ostatnią rosnącą w nim różę. Kilka dni wcześniej zmarł jej mąż. Sama nie potrzebuje tak dużego mieszkania. Wraca tam, gdzie się poznali. Na WSM.
(z XI kolonii)
I tak powoli zbliżamy się do końca...
...hmmm, nie, jednak się nie zbliżamy. Dopiero zaczynamy.
Nietknięte naszą makietą pozostały już jednak tylko kolonie XII i XII. Odwiedzimy je w najbliższą niedzielę. Zapraszamy serdecznie wszystkich, którym do tej pory umykaliśmy. Miejsca na WSM-ie jest dla wszystkich pod dostatkiem - mimo obecności prawie trzystu flag. Powoli można zaczynać wyciągać wnioski z tej chmury emocji, ale ten temat poruszymy w osobnym wpisie.
Czy wiecie, że gospodarz "trójki" został w czasie wojny zwolniony z pracy za wydanie żydowskiej rodziny, podczas gdy dozorca "czwórki", Pawłowski, ostrzegał delikwentów przed czekającym na nich w mieszkaniu Gestapo? Na kolonii XI poznaliśmy niesamowitą p. Jadwigę, która czystością pamięci zawstydziłaby niejedną kartotekę. Pamiętając wszystkie nazwiska i daty opowiadała nam swoje losy z okresu Powstania i późniejsze, rysując równocześnie szczegółowy obraz dawnego WSM-u. Mamy nadzieję przeprowadzić z p. Jadwigą dłuższą, utrwaloną na taśmie rozmowę.
Tymczasem jutro idziemy zobaczyć się z p. Wojtkiem z V kolonii, architektem, którego wiedzę przewyższa tylko umiejętność barwnego opowiadania. Chcemy, by głos jego, p. Jadwigi i innych mieszkańców stał się przewodnikiem w audiościeżce spacerowej po WSM-ie.
O rany, mamy też tyle innych pomysłów! Będziemy informować już wkrótce; a póki co widzimy się w parku Żywiciela!
czwartek, 4 sierpnia 2011
kolonie atakują trytony

Elementy rudoczerwone zostały w latach 70. zbite i zastąpione ...lastryko.
Źródło zdjęcia: Miasto Społeczne
Na przemiłej, zielonej V Kolonii udało nam się jednak całe szczęście spędzić dobrą godzinę, zebrać sporo wspomnień, poznać ciekawych ludzi. Po raz kolejny spotkaliśmy Pana Wojciecha z V Kolonii, który pamięta przedwojenny WSM tak, jakby to było wczoraj. Znów opowiedział nam wiele fascynujących historii. Czy wiedzieliście, że przed wojną w wielu WSM-owskich mieszkaniach rodziny stać było na pomoc domową? My bynajmniej. Z kolei na ulicy Krasińskiego były tak zwane "piaski" (mnóstwo wolnego piachu do zabawy). Najciekawszym jednak - z perspektywy dziecięcych igraszek - był teren za ulicą Stołeczną. Tam rozpościerała się istna terra incognita. Chłopcy z WSM-u biegali tam z wiaderkiem "na trytony", czyli wszelkiego rodzaju jaszczurki, traszki, ślimaki i inne stworzenia żyjące w gliniankach, które się tam znajdowały, a które podobno były częścią istniejącej tam przed wojną cegielni. Trzeba było jednak uważać na urwisów ze Słodowca - starszych, silniejszych, bardziej ekspansywnych - i bronić wiaderka.
Właśnie dla takich wspomnień (ludzkich, codziennych, obok oficjalnej historii) realizujemy ten projekt.
Tym bardziej ucieszyliśmy się ze spotkania z zagranicznymi animatorami kultury w Centrum Sztuki Współczesnej (kto nie był na naszej prelekcji, niechaj żałuje!:). Popatrzyli trochę z zewnątrz, posłuchali, i doradzili kilka rozwiązań, co dalej powinno dziać się z treścią zebraną na makiecie Współ.dzielni. Ale o tym w swoim czasie:)
poniedziałek, 25 lipca 2011
Raz, dwa, trzy, cztery
Flag robi się naprawdę sporo. A przecież odwiedziliśmy dopiero cztery z trzynastu kolonii! Mamy nadzieję, że makieta wytrzyma do końca projektu, choć już teraz aby przeczytać co poniektóre flagi trzeba odchylić te, które je zasłaniają. Szczególnie tłoczno jest przy placu Wilsona, w okolicach Kotłowni i przy Teatrze Komedia. Kilka wpisów jest zupełnie wzruszających...
Wczorajszy dzień miał swoje dołki i górki. O dwunastej poszliśmy na kolonię trzecią, z której ktoś z uporem godnym lepszej sprawy przez pół tygodnia systematycznie zrywał nasze plakaty. Przez pierwszych 45 minut spotkaliśmy tylko przemiłego dawnego gospodarza "trójki", który choć skory do opowieści, to nie zebrał się na wpisanie czegoś na flagach. Postanowiliśmy przenieść się z środka podwórka na okolicę jednego z wyjść (doskonały pomysł, już zawsze będziemy tak robić), gdzie udało nam się porozmawiać z kilkunastoma osobami. Flag przybywało, a kiedy skończyła się msza w pobliskim kościele i mieszkańcy "trójki" zaczęli wracać do mieszkań, zrobiło się wokół nas nawet tłoczno. Wtedy nastąpił nieprzyjemny incydent.
Rozmawiała z nami bardzo miła pani Ela. Zaoferowała się, że pokaże nam stare zdjęcia, dała numer telefonu, wszystko było dogadane, kiedy to przez płot oddzielający kolonię III od VI jakaś inna pani przywołała naszą rozmówczynię. Tłumaczyła jej coś przez chwilę szeptem, po czym odeszła. Gdy pani Ela wróciła do nas stwierdziła nieoczekiwanie: "Jednak nie mogę państwu pomóc. Do widzenia". Zaczęliśmy dopytywać o co chodzi. Pani Ela powiedziała, że nie popiera "osób, które za nami stoją". Okazało się, iż chodzi o Hannę Gronkiewicz-Waltz, która to rzekomo ciągnie za sznurki Współ.dzielni, a pani Ela pani prezydent nie popiera. To chyba wyjaśnia też sprawę zerwanych plakatów...
Na szczęście na kolonii IV było super - tam dla odmiany mieszkańcy sami powielali nasze plakaty! Wiele osób wyszło z mieszkań, żeby z nami pogadać i oznaczyć się na makiecie, pozytywnie reagowali też wszyscy przechodzący. Usłyszeliśmy wiele ciepłych słów i odnieśliśmy też chyba największy do tej pory sukces - dwie panie, które spotkały się przy naszej makiecie nawiązały długą dyskusję o organizowaniu się mieszkańców i wymieniły się numerami.
"Czwórka" była miłym antidotum na nieprzyjemności na "trójce". W przyszłym tygodniu może być podobnie. Spotkaliśmy już kilka bardzo życzliwych osób z "piątki" a jednocześnie obawiamy się szepcącej pani z "szóstki"...
Teraz dobre wieści: wyobraźcie sobie, zgłosili się do nas zagraniczni rezydenci Centrum Sztuki Współczesnej i zaprosili wraz z makietą na cykl wydarzeń poświęconych idei spółdzielczości i zrób-to-sam w Polsce. W praktyce oznacza to tyle, że w najbliższą sobotę 30.07 o godzinie 12.00 będziemy wymądrzać się przez pół godziny o spółdzielczej historii Żoliborza, o naszym projekcie i jak jedno ma się do drugiego. Szczerze boimy się o frekwencję, zapraszamy zatem wyjątkowo serdecznie, gorąco i w ogóle. Wpadajcie!
A dziś idziemy na spotkanie z mądrym człowiekiem, który być może pomoże nam przenieść Współ.dzielnię do sieci. Byłoby super!
poniedziałek, 18 lipca 2011
Dobre dobrego początki
W oparach kleju introligatorskiego i farby "Sabotaż 80" (serio, tak się nazywa) wykonaliśmy około stu pięćdziesięciu flag o trzech wysokościach. Patrząc na ten okazały zestaw zastanawialiśmy się co będzie dalej: zużyjemy wszystkie, czy żadnej? Makieta rozpadnie się pod naporem emocji czy też straszyć nas będzie uczuciowa pustynia? Oczywiście nic poza ekstremami nie mieściło nam się w głowie.
Wreszcie, niedawno, niedawno temu, za dwoma ulicami i jednym placem rozstawiliśmy naszą makietę po raz pierwszy...
Kilka godzin później przyznaliśmy sobie zgodnie i uczciwie: było naprawdę fajnie. A przecież to dopiero pierwsze koty za płoty (dosłownie: musieliśmy pokręcić się chwilę przy "dwójce" zanim udało nam się wejść). Zebraliśmy kilkadziesiąt flag – w sam raz, ani za dużo, ani za mało. Mieszkańcy najchętniej korzystali z flag żółtych, na których zapisywali swoje marzenia: w tym kilka naprawdę zaskakujących. Część osób podchodziła, uśmiechała się, pisała coś krótko i odchodziła. Część zostawała dłużej na poważniejsze, bardzo interesujące wspominki (mój ulubiony wpis z wczoraj to wspomnienie na miejscu Merkurego: tu kiedyś był lej po bombie, do którego handlarze bożonarodzeniowymi drzewkami wrzucali nadwyżki choinek). Kilka osób uciekło, kiedy nas zobaczyło (w tym jeden pan zupełnie dosłownie). Zastanawiamy się co je przeraziło: makieta czy my. Pewnie my, krwiożerczy animatorzy.
Jesteśmy dość zadowoleni po pierwszej odsłonie Współ.dzielni. Kilka rzecz musimy jeszcze dopracować (lepsza promocja, wymyślenie bardziej efektywnych sposobów na utrwalenie miriady wspomnień, które pojawiają się przy okazji ale nie trafiają na nasze malutkie flagi) ale całość jest na dobrej drodze.
Aha, bardzo ważne: MAKIETA ZNAJDUJE SIĘ W KOTŁOWNI, we włoskiej restauracji, w bocznym pomieszczeniu. Póki co można zajść i przyjrzeć się projektowi, za jakiś czas zostawimy również przy makiecie puste flagi i instrukcję obsługi do samodzielnego wpisywania się. Makieta będzie opuszczała Kotłownię tylko na wizyty na koloniach. Do końca sierpnia na pewno ją tam znajdziecie!
I kroi się coś jeszcze, ale o tym następnym razem.
wtorek, 12 lipca 2011
Pierwszy lot Współ.dzielni
Wszystko praktycznie gotowe. Mamy makietę, dziś robimy chorągiewki (podzielimy się zdjęciami, obiecujemy!), WSM stoi dumnie jak zawsze, wesołe lato w pełni, mieszkańcy tłumnie wylegają na podwórka. Teraz spróbujemy to wszystko spleść. Póki co wokół makiety. Z czasem, być może, wokół działania. Pojawiło się kilka pomysłów, ale to temat na osobny wpis. Do rzeczy:
Drodzy mieszkańcy (i wielbiciele) WSM: odkurzcie swoje wspomnienia, pobudźcie emocje, złapcie marzenia. A potem się nimi podzielcie. W najbliższą niedzielę będziemy na Was czekać na koloniach I (od godziny 12.00 do 14.30) i II (od 15.00 do 17.30). Zapraszamy przede wszystkim mieszkańców "jedynki" i "dwójki" - koniec końców pojawimy się bowiem na każdej spośród szczęśliwej trzynastki kolonii WSM. Projekt trwać będzie niedziela po niedzieli, aż do końca sierpnia. Między kolejnymi odsłonami chcielibyśmy, aby makieta stała w jakimś powszechnie dostępnym miejscu. Fort póki co odpada, myślimy o którejś z okolicznych kafejek...
Niedziela 17.07.2011 - kolonie I i II. Zapraszamy!
czwartek, 30 czerwca 2011
Mikrokosmos, czyli mamy makietę
Teraz pozostaje nam zaprojektować flagi, które będą później wbijane w makietę. Chcemy zrobić flagi o trzech wysokościach, tak, by w miarę możliwości nie nakładały się na siebie. Najbliżej ziemi - wspomnienie. Nieco wyżej - emocja obecna. Na najwyższych masztach powiewać będą marzenia.
Wkrótce podamy dokładny harmonogram. Wszystko wskazuje na to, że ruszamy 14 lipca. Na pierwszy ogień oczywiście Kolonia I. Do zobaczenia!
ps. Wciąż poszukujemy Żoliborzan-od-zawsze do dłuższych rozmów, które również będą częścią projektu. Chcielibyśmy porozmawiać z osobami, które mieszkają tu od bardzo dawna, najlepiej od przedwojnia...Gdybyście kogoś znali, dajcie koniecznie znać!
poniedziałek, 13 czerwca 2011
Pierwsza odsłona już za nami:)


wtorek, 7 czerwca 2011
Niedziela, Żolifest, zaczynamy!
Którędy na dzielnię?
Hastrup, prowadząc etnograficzne badania terenowe na Islandii, zwróciła uwagę na „emocjonalną topografię” miejsca i wpływ, jaki wywiera ona na człowieka. Emocjonalne postrzeganie materialnego, fizycznego miejsca, stało się w ujęciu badaczki drogą do spotkania z drugim człowiekiem i dzielenia jego doświadczenia. Dzięki sile wyobraźni pusta z pozoru przestrzeń wypełnia się wyobrażeniami, które pomagają nam zrozumieć i dotrzeć do Innego.
Postawa otwarcia na spotkanie z „tutejszym Innym” cechuje nie tylko postkolonialną etnografię. Animator kultury także bywa „zawodowym obcym”. Przede wszystkim jest jednak partnerem, uczestnikiem spotkania. Wchodzi w twórczy dialog z drugim człowiekiem, podejmując ryzyko spotkania z nim i przełamując strach.
Ważnym efektem końcowym projektu Współ.dzielnia, a wcześniej płaszczyzną spotkania z rozmówcami i drogą dotarcia do żywej tkanki tej części dzielnicy będzie dla nas makieta. To tu spotkają się jednostkowe wspomnienia i wyobrażenia mieszkańców, tworząc zbiorową, emocjonalną treść. Każdy z rozmówców otrzyma od nas trzy chorągiewki do wpięcia w konkretne, wybrane przez siebie miejsce makiety. Na pierwszej chorągiewce opisze i wskaże istotne miejsce, wiążące się z przeszłością, na drugiej – z teraźniejszością, na trzeciej – z marzeniami i wyobrażeniami na przyszłość. Dodatkowo, z podłączonych do makiety słuchawek będzie można wysłuchać pogłębionych wywiadów z wybranymi mieszkańcami.
Tak obiekt dzień po dniu nasycał się będzie kolorem i treścią, by w końcu stać się otwartą emocjonalną makietą osiedla. Makietą, w której doświadczenie, partycypacja i wyobraźnia splotą się w jedną całość.
Idea wizualizowania zbiorowych emocji na geograficznej mapie jest od dawna obecna w projektach społecznych. Ostatnio efektywnie wspiera ją nowoczesna technologia, m. in. bio mapping – urządzenia do rejestracji emocji i położenia geograficznego. Poniżej mapy, które udało się stworzyć dzięki tej technologii: emocjonalna mapa Greenwich i Stockport. Więcej przykładów i eseje na ten temat znajdziecie tutaj. Polecamy lekturę!
poniedziałek, 6 czerwca 2011
Żoliborz wibruje latem!
środa, 25 maja 2011
Żoliborz spółdzielczy jako inteligentna dzielnica

Brzmi jak utopia? To przedwojenna rzeczywistość założonej 90 lat temu Warszawskiej Spółdzielni Mieszkaniowej i działającego w jej obrębie Stowarzyszenia Wzajemnej Pomocy Lokatorów „Szklane Domy”. Jeśli przyjrzymy się uważnie, międzywojenna idea funkcjonalności kompatybilna będzie z bardzo dziś popularną ideą smart city – inteligentnego miasta. Jego mieszkańcy z definicji cieszyć się bowiem mogą wygodną, produktywną i zdrową przestrzenią, tworząc żywy przykład autentycznie współdziałającej miejskiej społeczności.
Spróbujmy porównać podstawowe wyróżniki smart city z założeniami i rzeczywistością społecznego osiedla WSM Żoliborz. Po pierwsze, mieszkańców inteligentnego miasta (a więc i dzielnicy) wyróżniają konkretne indywidualne cechy, takie jak wynalazczość, pomysłowość, inteligencja. Mimo, że w założeniu osiedle miały zamieszkiwać rzesze robotników, szybko zostały one zawłaszczone przez nową klasę kreatywną: pisarzy, artystów, naukowców. Drugim wyznacznikiem inteligentnego miasta są przymioty całej zbiorowości mieszkańców: zdolność wspólnoty do kooperacji, nauka innowacji i współdziałania w celu pozyskiwania wiedzy, poszerzania umiejętności rozwiązywania problemów polepszania jakości życia. Ideały, które przyświecały założycielom osiedla, były jak najbardziej inteligentne przez swoje nastawienie na spółdzielczość, wzrost i udzielanie aktywnej, czynnej odpowiedzi na najbardziej palące potrzeby społeczności. Awangardowi architekci, wchodzący w skład grupy Praesens, projektując osiedla przedwojennego WSM, skłaniali się bowiem – jak zresztą głosi tytuł rozprawy Heleny Syrkusowej (autorki WSM na Rakowcu i powojennego WSM na Kole) – "Ku idei osiedla społecznego". Trzecią cechą, wyróżnianą przez teoretyków smart city, jest wirtualna inteligencja połączona z fizycznością miasta. Przestrzeń digitalna pogłębiająca przestrzeń realną. I choć na próżno póki co szukać na Żoliborzu takiej technologii informacyjnej, która służyłaby lepszej komunikacji i kreowaniu obszarów wspólnoty, warto sobie to wyobrazić. Nasze wywiady z mieszkańcami osiedla wypełnią emocjonalną makietę miejsca. Sama mapa zaistnieje także finalnie w postaci strony internetowej, gdzie będzie można prześledzić przestrzenie interakcji i życia jednostkowego. Tak przynajmniej nam się póki co marzy;)