środa, 5 października 2011

spółdzielczość coraz bardziej trendy

Wystawa w Auli SGH, warsztaty "Zakładamy Spółdzielnię!", szereg ciekawych spotkań na Sadach Żoliborskich ...można złapać zadyszkę. To wszystko dzieje się tu i teraz, w październiku w ramach festiwalu projektowania miasta "Warszawa w Budowie". I to wszystko bardzo nam się podoba, toteż gorąco polecamy. Dobrze by było, gdyby współczesne wspólnoty mieszkaniowe zaczęły sięgać do dobrych, sprawdzonych wzorców efektywnego sąsiedztwa, samopomocy, ekologicznych rozwiązań, samoorganizacji. Zwłaszcza, że jest z czego czerpać. Polecamy przedwojenne sprawozdania WSM-owskie ku inspiracji. Nie musimy być skazani na krwiożerczych deweloperów i kredyty na sto lat.

niedziela, 25 września 2011

polska złota wrzesień

Na WSMie bez zmian. Remont budynków w toku, liście lecą z drzew. Bardzo powoli (ale jednak) przeprowadzamy rozmowy z mieszkańcami, którzy znają historię WSMu i chcą się nią dzielić. Nagrywamy je, marząc po cichu, że uda nam się stworzyć z nich audio-spacerownik zmiksowany przez znajomych zapaleńców z ambientową muzyką.

Ściągasz ze strony, wrzucasz w empetrójkę, słuchawki na uszy i ..w drogę!

Przez cały czas trwania projektu wysłuchaliśmy tylu niesamowitych opowieści, że żal by było nie dzielić się z nimi i nie puścić ich dalej. Historia utopijnego wręcz osiedla, zbudowanego na gołym piasku na fali międzywojennego robotniczo-inteligenckiego entuzjazmu i jednostkowe doświadczenia osób, które miały i mają z nim do czynienia to coś, co czyni Warszawę jeszcze bardziej ciekawą i wielowymiarową. To unikat, z którego warto zdawać sobie sprawę i którym trzeba się chwalić.

Makieta z flagami, wypisywanymi i wbijanymi w konkretne miejsca przez mieszkańców, stoi w Kotłowni przy ul. Suzina, we włoskiej knajpie. Zapraszamy wszystkich chętnych do oglądania i ewentualnego dopisywania się na pustych flagach. Już niedługo weźmiemy ją do domu i zabierzemy się do digitalizowania danych. W planach jest w końcu profesjonalna strona poświęcona emocjonalnej kartografii mieszkańców WSMu. Taka, która nie tylko będzie miała wymiar sentymentalny, ale i dotyczyła tego, co tu i teraz warto by zmienić.

Tymczasem zamieszczamy kilka zdjęć z gry miejskiej Franza Fiszera. W Domu Pod Orłami, gdzie mieści się Muzeum Spółdzielczości, zorganizowaliśmy przystanek o WSMie. Czasu było mało, więc i zadanie było nieskomplikowane (co nie znaczy, że proste;): grupa dzieliła się na architektów i budowniczych. Architekci mieli do dyspozycji mapę WSM. Budowniczowie - białe klocki w kształcie budynków. Zadaniem graczy było ułożenie budynków w kształt WSMowskiego trójkąta, przy czym architekci nie mogli dotykać klocków, a budowniczowie zerkać na mapę. Nagrodą za wykonanie zadania była naklejka ze zdjęciem z mieszkania pokazowego, które mieściło się przed wojną na I Kolonii.



sobota, 10 września 2011

Współ.dzielnia na grze miejskiej - zapraszamy!


"Przyjechała pusta dorożka - i wysiadł z niej.."

No właśnie, kto? Jeśli znacie dokończenie tej międzywojennej anegdoty, wciąż możecie wziąć udział w grze miejskiej Franza Fiszera, która odędzie się dziś, w sobotę, o godz. 13.00.

Gra Miejska będzie okazją do poznania Warszawy dwudziestolecia międzywojennego, życia kawiarnianego, akademickiego i społecznikowskiego tamtego okresu. My jako Współ.dzielnia przygotowaliśmy przystanki dotyczące WSM - dla pieszych, w Domu Pod Orłami (czyli w Muzeum Spółdzielczości), oraz dla rowerzystów, na Żoliborzu.

Wydarzenie jest elementem Tygodnia Obywatelskiego i VI Ogólnopolskiego Forum Inicjatyw Pozarządowych (http://ofip.org.pl/).

Organizatorami są: Fundacja Civis Polonus, Pracownia Badań i Innowacji Społecznych „Stocznia” i Dom Spotkań z Historią.
Więcej na http://www.franzfiszer.blogspot.com/

ZAPRASZAMY

niedziela, 21 sierpnia 2011

Lato się kończy a Współ.dzielnia wzrasta

Przełom lat czterdziestych i pięćdziesiątych. Dziewczyna spotyka swoją koleżankę, której towarzyszy piękny chłopiec. Dziewczyna i chłopiec wymieniają imiona, spojrzenia, żegnają się. Kilkanaście dni później koleżanka zaprasza dziewczynę na małą zabawę w swoim mieszkaniu; jest ciepły wieczór, przyjdzie kilka osób, chodź. Adres: ulica Słowackiego. Prywatka nabiera rumieńców, gdy przez okno wpada do lokalu róża. Dziewczyna odwraca się do koleżanki: "Spójrz, kwiaty dla ciebie" mówi. Koleżanka kręci z uśmiechem głową: "Nie, to dla ciebie". Na dole piękny chłopiec czeka na pierwszą twarz, która wychyli się zza firanek.

Kilkadziesiąt lat później dziewczyna otwiera drzwi, idzie do maleńkiego ogródka, który pielęgnuje pod swoimi oknami i ścina ostatnią rosnącą w nim różę. Kilka dni wcześniej zmarł jej mąż. Sama nie potrzebuje tak dużego mieszkania. Wraca tam, gdzie się poznali. Na WSM.  
                                                                                                                                       (z XI kolonii)


I tak powoli zbliżamy się do końca...

...hmmm, nie, jednak się nie zbliżamy. Dopiero zaczynamy.

Nietknięte naszą makietą pozostały już jednak tylko kolonie XII i XII. Odwiedzimy je w najbliższą niedzielę. Zapraszamy serdecznie wszystkich, którym do tej pory umykaliśmy. Miejsca na WSM-ie jest dla wszystkich pod dostatkiem - mimo obecności prawie trzystu flag. Powoli można zaczynać wyciągać wnioski z tej chmury emocji, ale ten temat poruszymy w osobnym wpisie.

Czy wiecie, że gospodarz "trójki" został w czasie wojny zwolniony z pracy za wydanie żydowskiej rodziny, podczas gdy dozorca "czwórki", Pawłowski, ostrzegał delikwentów przed czekającym na nich w mieszkaniu Gestapo? Na kolonii XI poznaliśmy niesamowitą p. Jadwigę, która czystością pamięci zawstydziłaby niejedną kartotekę. Pamiętając wszystkie nazwiska i daty opowiadała nam swoje losy z okresu Powstania i późniejsze, rysując równocześnie szczegółowy obraz dawnego WSM-u. Mamy nadzieję przeprowadzić z p. Jadwigą dłuższą, utrwaloną na taśmie rozmowę.

Tymczasem jutro idziemy zobaczyć się z p. Wojtkiem z V kolonii, architektem, którego wiedzę przewyższa tylko umiejętność barwnego opowiadania. Chcemy, by głos jego, p. Jadwigi i innych mieszkańców stał się przewodnikiem w audiościeżce spacerowej po WSM-ie.

O rany, mamy też tyle innych pomysłów! Będziemy informować już wkrótce; a póki co widzimy się w parku Żywiciela!

czwartek, 4 sierpnia 2011

kolonie atakują trytony

V Kolonia Zborowskiego z oryginalną, przedwojenną elewacją (biel-czerwień).
Elementy rudoczerwone zostały w latach 70. zbite i zastąpione ...lastryko.

Źródło zdjęcia: Miasto Społeczne

Ostatni dzień lipca nie sprzyjał animacjom na Żoliborzu. Urwanie chmury sprawiło, że musieliśmy uciekać z V-ki i odstawić makietę w bezpieczne miejsce - do Kotłowni (a'propos sierpnia, Powstania '44 i Kotłowni polecamy ciekawą historię tablicy na budynku tejże na blogu Plac Wilsona). W związku z tym w najbliższą sobotę, 6 sierpnia, zapraszamy mieszkańców V i VI Kolonii do dzielenia się wspomnieniami i marzeniami na makiecie, z którą zawitamy na podwórka. To pierwsze, i, mamy nadzieję, ostatnie zawirowanie w harmonogramie. W niedzielę zgodnie z planem pojawimy się na VII i VIII!

Na przemiłej, zielonej V Kolonii udało nam się jednak całe szczęście spędzić dobrą godzinę, zebrać sporo wspomnień, poznać ciekawych ludzi. Po raz kolejny spotkaliśmy Pana Wojciecha z V Kolonii, który pamięta przedwojenny WSM tak, jakby to było wczoraj. Znów opowiedział nam wiele fascynujących historii. Czy wiedzieliście, że przed wojną w wielu WSM-owskich mieszkaniach rodziny stać było na pomoc domową? My bynajmniej. Z kolei na ulicy Krasińskiego były tak zwane "piaski" (mnóstwo wolnego piachu do zabawy). Najciekawszym jednak - z perspektywy dziecięcych igraszek - był teren za ulicą Stołeczną. Tam rozpościerała się istna terra incognita. Chłopcy z WSM-u biegali tam z wiaderkiem "na trytony", czyli wszelkiego rodzaju jaszczurki, traszki, ślimaki i inne stworzenia żyjące w gliniankach, które się tam znajdowały, a które podobno były częścią istniejącej tam przed wojną cegielni. Trzeba było jednak uważać na urwisów ze Słodowca - starszych, silniejszych, bardziej ekspansywnych - i bronić wiaderka.
Właśnie dla takich wspomnień (ludzkich, codziennych, obok oficjalnej historii) realizujemy ten projekt.

Tym bardziej ucieszyliśmy się ze spotkania z zagranicznymi animatorami kultury w Centrum Sztuki Współczesnej (kto nie był na naszej prelekcji, niechaj żałuje!:). Popatrzyli trochę z zewnątrz, posłuchali, i doradzili kilka rozwiązań, co dalej powinno dziać się z treścią zebraną na makiecie Współ.dzielni. Ale o tym w swoim czasie:)
fot. Maciej Landsberg

poniedziałek, 25 lipca 2011

Raz, dwa, trzy, cztery

Jedna makieta, dwa dni, trzy flagi, cztery kolonie. Współ.dzielnia kontynuuje swoją podróż po Żoliborzu.
 
Flag robi się naprawdę sporo. A przecież odwiedziliśmy dopiero cztery z trzynastu kolonii! Mamy nadzieję, że makieta wytrzyma do końca projektu, choć już teraz aby przeczytać co poniektóre flagi trzeba odchylić te, które je zasłaniają. Szczególnie tłoczno jest przy placu Wilsona, w okolicach Kotłowni i przy Teatrze Komedia. Kilka wpisów jest zupełnie wzruszających...

Wczorajszy dzień miał swoje dołki i górki. O dwunastej poszliśmy na kolonię trzecią, z której ktoś z uporem godnym lepszej sprawy przez pół tygodnia systematycznie zrywał nasze plakaty. Przez pierwszych 45 minut spotkaliśmy tylko przemiłego dawnego gospodarza "trójki", który choć skory do opowieści, to nie zebrał się na wpisanie czegoś na flagach. Postanowiliśmy przenieść się z środka podwórka na okolicę jednego z wyjść (doskonały pomysł, już zawsze będziemy tak robić), gdzie udało nam się porozmawiać z kilkunastoma osobami. Flag przybywało, a kiedy skończyła się msza w pobliskim kościele i mieszkańcy "trójki" zaczęli wracać do mieszkań, zrobiło się wokół nas nawet tłoczno. Wtedy nastąpił nieprzyjemny incydent.

Rozmawiała z nami bardzo miła pani Ela. Zaoferowała się, że pokaże nam stare zdjęcia, dała numer telefonu, wszystko było dogadane, kiedy to przez płot oddzielający kolonię III od VI jakaś inna pani przywołała naszą rozmówczynię. Tłumaczyła jej coś przez chwilę szeptem, po czym odeszła. Gdy pani Ela wróciła do nas stwierdziła nieoczekiwanie: "Jednak nie mogę państwu pomóc. Do widzenia". Zaczęliśmy dopytywać o co chodzi. Pani Ela powiedziała, że nie popiera "osób, które za nami stoją". Okazało się, iż chodzi o Hannę Gronkiewicz-Waltz, która to rzekomo ciągnie za sznurki Współ.dzielni, a pani Ela pani prezydent nie popiera. To chyba wyjaśnia też sprawę zerwanych plakatów...

Na szczęście na kolonii IV było super - tam dla odmiany mieszkańcy sami powielali nasze plakaty! Wiele osób wyszło z mieszkań, żeby z nami pogadać i oznaczyć się na makiecie, pozytywnie reagowali też wszyscy przechodzący. Usłyszeliśmy wiele ciepłych słów i odnieśliśmy też chyba największy do tej pory sukces - dwie panie, które spotkały się przy naszej makiecie nawiązały długą dyskusję o organizowaniu się mieszkańców i wymieniły się numerami.
 
"Czwórka" była miłym antidotum na nieprzyjemności na "trójce". W przyszłym tygodniu może być podobnie. Spotkaliśmy już kilka bardzo życzliwych osób z "piątki" a jednocześnie obawiamy się szepcącej pani z "szóstki"...

Teraz dobre wieści: wyobraźcie sobie, zgłosili się do nas zagraniczni rezydenci Centrum Sztuki Współczesnej i zaprosili wraz z makietą na cykl wydarzeń poświęconych idei spółdzielczości i zrób-to-sam w Polsce. W praktyce oznacza to tyle, że w najbliższą sobotę 30.07 o godzinie 12.00 będziemy wymądrzać się przez pół godziny o spółdzielczej historii Żoliborza, o naszym projekcie i jak jedno ma się do drugiego. Szczerze boimy się o frekwencję, zapraszamy zatem wyjątkowo serdecznie, gorąco i w ogóle. Wpadajcie!

A dziś idziemy na spotkanie z mądrym człowiekiem, który być może pomoże nam przenieść Współ.dzielnię do sieci. Byłoby super!

poniedziałek, 18 lipca 2011

Dobre dobrego początki

Na początku były ZPT.

W oparach kleju introligatorskiego i farby "Sabotaż 80" (serio, tak się nazywa) wykonaliśmy około stu pięćdziesięciu flag o trzech wysokościach. Patrząc na ten okazały zestaw zastanawialiśmy się co będzie dalej: zużyjemy wszystkie, czy żadnej? Makieta rozpadnie się pod naporem emocji czy też straszyć nas będzie uczuciowa pustynia? Oczywiście nic poza ekstremami nie mieściło nam się w głowie.

Wreszcie, niedawno, niedawno temu, za dwoma ulicami i jednym placem rozstawiliśmy naszą makietę po raz pierwszy...

Kilka godzin później przyznaliśmy sobie zgodnie i uczciwie: było naprawdę fajnie. A przecież to dopiero pierwsze koty za płoty (dosłownie: musieliśmy pokręcić się chwilę przy "dwójce" zanim udało nam się wejść). Zebraliśmy kilkadziesiąt flag – w sam raz, ani za dużo, ani za mało. Mieszkańcy najchętniej korzystali z flag żółtych, na których zapisywali swoje marzenia: w tym kilka naprawdę zaskakujących. Część osób podchodziła, uśmiechała się, pisała coś krótko i odchodziła. Część zostawała dłużej na poważniejsze, bardzo interesujące wspominki (mój ulubiony wpis z wczoraj to wspomnienie na miejscu Merkurego: tu kiedyś był lej po bombie, do którego handlarze bożonarodzeniowymi drzewkami wrzucali nadwyżki choinek). Kilka osób uciekło, kiedy nas zobaczyło (w tym jeden pan zupełnie dosłownie). Zastanawiamy się co je przeraziło: makieta czy my. Pewnie my, krwiożerczy animatorzy.

Jesteśmy dość zadowoleni po pierwszej odsłonie Współ.dzielni. Kilka rzecz musimy jeszcze dopracować (lepsza promocja, wymyślenie bardziej efektywnych sposobów na utrwalenie miriady wspomnień, które pojawiają się przy okazji ale nie trafiają na nasze malutkie flagi) ale całość jest na dobrej drodze.

Aha, bardzo ważne: MAKIETA ZNAJDUJE SIĘ W KOTŁOWNI, we włoskiej restauracji, w bocznym pomieszczeniu. Póki co można zajść i przyjrzeć się projektowi, za jakiś czas zostawimy również przy makiecie puste flagi i instrukcję obsługi do samodzielnego wpisywania się. Makieta będzie opuszczała Kotłownię tylko na wizyty na koloniach. Do końca sierpnia na pewno ją tam znajdziecie!

I kroi się coś jeszcze, ale o tym następnym razem.