poniedziałek, 18 lipca 2011

Dobre dobrego początki

Na początku były ZPT.

W oparach kleju introligatorskiego i farby "Sabotaż 80" (serio, tak się nazywa) wykonaliśmy około stu pięćdziesięciu flag o trzech wysokościach. Patrząc na ten okazały zestaw zastanawialiśmy się co będzie dalej: zużyjemy wszystkie, czy żadnej? Makieta rozpadnie się pod naporem emocji czy też straszyć nas będzie uczuciowa pustynia? Oczywiście nic poza ekstremami nie mieściło nam się w głowie.

Wreszcie, niedawno, niedawno temu, za dwoma ulicami i jednym placem rozstawiliśmy naszą makietę po raz pierwszy...

Kilka godzin później przyznaliśmy sobie zgodnie i uczciwie: było naprawdę fajnie. A przecież to dopiero pierwsze koty za płoty (dosłownie: musieliśmy pokręcić się chwilę przy "dwójce" zanim udało nam się wejść). Zebraliśmy kilkadziesiąt flag – w sam raz, ani za dużo, ani za mało. Mieszkańcy najchętniej korzystali z flag żółtych, na których zapisywali swoje marzenia: w tym kilka naprawdę zaskakujących. Część osób podchodziła, uśmiechała się, pisała coś krótko i odchodziła. Część zostawała dłużej na poważniejsze, bardzo interesujące wspominki (mój ulubiony wpis z wczoraj to wspomnienie na miejscu Merkurego: tu kiedyś był lej po bombie, do którego handlarze bożonarodzeniowymi drzewkami wrzucali nadwyżki choinek). Kilka osób uciekło, kiedy nas zobaczyło (w tym jeden pan zupełnie dosłownie). Zastanawiamy się co je przeraziło: makieta czy my. Pewnie my, krwiożerczy animatorzy.

Jesteśmy dość zadowoleni po pierwszej odsłonie Współ.dzielni. Kilka rzecz musimy jeszcze dopracować (lepsza promocja, wymyślenie bardziej efektywnych sposobów na utrwalenie miriady wspomnień, które pojawiają się przy okazji ale nie trafiają na nasze malutkie flagi) ale całość jest na dobrej drodze.

Aha, bardzo ważne: MAKIETA ZNAJDUJE SIĘ W KOTŁOWNI, we włoskiej restauracji, w bocznym pomieszczeniu. Póki co można zajść i przyjrzeć się projektowi, za jakiś czas zostawimy również przy makiecie puste flagi i instrukcję obsługi do samodzielnego wpisywania się. Makieta będzie opuszczała Kotłownię tylko na wizyty na koloniach. Do końca sierpnia na pewno ją tam znajdziecie!

I kroi się coś jeszcze, ale o tym następnym razem.

1 komentarz: